Firma Lenze od lat jest uznanym producentem rozwiązań napędowych, w tym oczywiście falowników. Z jej produktów korzystają wytwórcy maszyn dla wielu gałęzi przemysłu. Falownik Lenze serii 8600 (dokładnie model 8606E, 5,5kW) przez dwadzieścia dwa lata napędzał koło zamachowe specyficznej gilotyny - najpierw jakieś 15 lat w Szwecji, potem w naszym kraju. Nieco archaicznie wyglądająca skrzynka przetrwała tak długi okres prawdopodobnie bez żadnej usterki. W końcu nastąpiła pierwsza awaria - rano przy próbie załączenia falownik nie zareagował na podanie napięcia, a sterownik PLC zgłosił błąd napędu. Nie było wątpliwości - trzy fazy na wejściu obecne, a wyświetlacz ciemny, diody LED również. Podejrzewając zestarzenie elementów pozostawiłem falownik pod zasilaniem - zdarza się, że pod wpływem napięcia i temperatury kondensatory elektrolityczne odzyskają jakąś część pojemności i urządzenie choć na chwilę powróci do życia. W tym czasie przejrzałem dokumentację elektryczną. Solidny producent załączył tabelę z wartościami poszczególnych parametrów. Według schematu falownik był sterowany czysto analogowo/binarnie, bez żadnej komunikacji cyfrowej. Wykorzystany był ruch roboczy w przód oraz podjazd w obu kierunkach z dwiema prędkościami Jog, większa przy zamkniętych osłonach i mniejsza przy otwartych. Ze względu na bezwładność koła zamachowego podłączono rezystor hamujący. Zastosowanie zamiennika w postaci LS iG5A odpowiedniej mocy było całkiem realne - ma on wbudowany moduł hamowania, zaś rezystor, jak i w Lenze, jest na zewnątrz. Zamiast prędkości Jog użyłbym prędkości stałych, ponieważ Jog w LS jest tylko jeden
.
Zdemontowany falownik
Wygrzewanie falownika nie przyniosło efektu, ale zrobiłem cenną obserwację: mimo, że napęd wciąż wydawał się martwy, to na zacisku 20 (wewnętrzne +15V) występowało niestabilne napięcie około 5V względem masy (zacisk 39). A więc zasilacz działał, lecz na zaniżonych parametrach. Zdecydowałem się na próbę naprawy. Staromodna konstrukcja jest tu olbrzymim atutem - odkręcam parę wkrętów i widać wszystko. Moduł logiki na wierzchu i płyta mocy na spodzie. Zdążyłem się zmartwić koniecznością wydzierania tej spodniej płyty, gdyż zasilacza na module logiki nie znalazłem. Jednak czekała mnie pomyślna niespodzianka - płytka logiki wraz z blaszaną podstawą podnosi się do góry na zawiasach, a od spodu przymocowany jest zasilacz impulsowy. Wszystko łatwo się demontuje, nie ma żadnych ukrytych zatrzasków. Jedyna niedogodność, za to ogromnie stresująca, to użycie w falowniku modułów wykonanych w technologii hybrydowej - tak przynajmniej dawniej nazywano ni to układy scalone, ni to płytki drukowane. Na ceramicznym podłożu o grubości i wytrzymałości wigilijnego opłatka napylone są rezystory i ścieżki, a do nich przylutowane półprzewodniki SMD. Nierozważne uchwycenie dłonią bądź odłożenie na stół takiego zasilacza może skutkować pęknięciem ceramiki, co oznacza finał całej zabawy, ponieważ układy hybrydowe z definicji produkowane są w krótkich seriach i do konkretnych zastosowań, więc ich dokupienie, zwłaszcza po tak długim czasie, jest kompletnie nierealne.
Zasilacz na swoim miejscu, tuż przed próbą
Rutynowy pomiar półprzewodników omomierzem wykazał zwarcie jednego z dwóch transili - diod zabezpieczających przed przepięciem. Nie miałem ich na stanie, co przesunęło horyzont naprawy o jedną dobę, potrzebną na sprowadzenie - właściciel urządzenia to zaakceptował. Coś musiało spowodować wystąpienie napięć spoza normalnego zakresu. Przy takiej naprawie zwyczajowo wymieniam wszystkie kondensatory elektrolityczne. W oczekiwaniu na zamówioną przesyłkę postanowiłem je wylutować i bardzo się ucieszyłem, czując przy ostatnim, najmniejszym, kwaśny zapach parującego elektrolitu. Mam sprawcę! Przyjrzałem się połączeniom tego kondensatora - mieści się on w obwodzie hybrydowego modułu HYB2, najprawdopodobniej sterującego pracą tranzystora kluczującego, który kryje się pod czarnym radiatorem z czerwoną naklejką. Na niewykorzystanym fragmencie płytki zapisałem legendę - wartości elektrolitów wymontowanych z poszczególnych miejsc. Pozostało uzbroić się w cierpliwość i z nadzieją na powodzenie przedsięwzięcia oczekiwać na kuriera.
Płytka zasilacza po naprawie, zaznaczone wymienione elementy
Następnego dnia przed południem mogłem przystąpić do montażu elementów. Po kilkakrotnym zlustrowaniu wykonanej pracy złożyłem falownik i podłączyłem go do gniazda siłowego. Chwila z trudem tłumionych emocji - i rozbłysk diod LED na panelu obwieszcza sukces! Wyświetlacz wskazuje na błąd PTC, przegrzanie silnika, ale tylko dlatego, że wszystkie wtyki małosygnałowe wraz z oprzewodowaniem pozostały w maszynie.
Teraz trzeba zanieść kompletny falownik na miejsce instalacji - służą do tego bardzo wygodne uchwyty po obu stronach obudowy. Podpięcie grubych przewodów, wetknięcie wtyczek z cienkimi (wtyczki oprócz numeracji mają klucze zapobiegające pomyłce), parę minut wygrzewania na jałowych obrotach, próba pracy - i gotowe!
Naprawiony falownik w środowisku pracy
eplus
Poszukujesz dobrego instalatora- wortal falowniki24.info.pl poleci odpowiedniego fachowca –zainteresowanych prosimy o kontakt T: 665 470 995